wtorek, 30 czerwca 2015

Luke :D

Początek roku szkolnego. Nowa szkoła. Nowe znajomości. W nowej klasie znajduje się garść osób, które znasz z poprzedniej szkoły. Przynajmniej nie jesteś sama. Twoi rówieśnicy wraz z tobą pokierowali się na salę gimnastyczną gdzie miał odbyć się apel. Dyrekcja szkoły przedstawiła wszystkich nauczycieli jak i pracowników szkoły. Byłaś przerażona. Po długim i jakże monotonnym monologu pokierowaliście się do klas by się poznać. Usiadłaś w ostatniej ławce, a miejsce obok było wolne. Nowa wychowawczyni przedstawiła się i przeczytała listę obecności.
- Konrad?
- Jestem!
- Kinga?
- Tutaj!
- [T.I]?
- Obecna!
- Alicja? - cisza. Twoja koleżanka nie zjawiła się. Może zaspała? Nie. To nie w jej stylu. Musiało się coś stać. Niespodziewanie drzwi gwałtownie się odtworzyły, a w ich progu stanęła Alka.
- Dzień Dobry i przepraszam za spóźnienie!
- Już w pierwszym dniu szkoły się spóźniasz? To nie wróży nic dobrego! - kobieta zachichotała - Dobrze, usiądź obok [T.I] - uśmiechnęła się. Dziewczyna skinęła.
- Hej... - szepnęłaś - Gdzie ty byłaś?!
- Tramwaj mi uciekł i musiałam biec...
- Dziewczyny! Porozmawiacie później! - znów zachichotała. Od razu ją polubiłaś. Po kwadransie mogliście już wrócić do domów. Kiedy wyszłaś z budynku, pod szkolną bramą stało paru chłopaków z drugich klas. Wśród nich stała również dziewczyna, którą znałaś. Uśmiechnęłaś się do niej, a ona odwzajemniła gest. Obok niej stał pewien chłopak, który zapadł ci w pamięć. Miał coś w sobie...

***

*dryń, dryń, dryń*
- [T.I]! Wstawaj! Spóźnisz się do szkoły! Wstawaj! - poczułaś szturchanie.
- Jeszcze chwila... - wymamrotałaś przewracając się na drugi bok.
- Nie, [T.I]! Jest już piętnaście po siódmej! Nie zdążysz!
- Co?! - momentalnie wyskoczyłaś spod kołdry. Rodzicielka zachichotała na twój widok.
- Zrobię ci śniadanie.
- Dziękuję! - podziękowałaś. W pośpiechu wyjęłaś czerwonoczarną koszulę w kratę, która była o kilka rozmiarów za duża i czarne rurki. Pobiegłaś do łazienki i wzięłaś szybki prysznic. Wysuszyłaś włosy i przebrałaś się. Pomalowałaś rzęsy i pokierowałaś się do kuchni. Spakowałaś jedzenie przygotowane przez mamę i ucałowałaś ją na pożegnanie.
- Powodzenia! Kocham Cię!
- Ja ciebie też! - nacisnęłaś na klamkę i wyszłaś z mieszkania. Pokierowałaś się na przestanek autobusowy mając nadzieję, że jeszcze zdążysz na pojazd, który miał za zadanie zawieść cię do budynku, w którym wczoraj zaczęłaś naukę. Gdy dotarłaś do miejsca spojrzałaś na rozkład jazdy. Na szczęście zostały dwie minuty. Odetchnęłaś. Usiadłaś na ławeczce i patrzałaś na przychodni. Wszyscy byli smutni i ponurzy. Dlaczego? Przecież powrót do szkoły czy pracy jest... fajny po wakacjach? Dobra. Nie będę nikogo okłamywać. Nikt nie lubi wracać do szkoły po wakacjach. A może są wyjątki?
Z zamyśleń wyrwał cię autobus, który podjechał centralnie pod twój nos. Wstałaś i wsiadłaś zajmując miejsce obok starszej pani. Nigdy nie lubiłaś siadać obok kogoś obcego. Miałaś nadzieję, że nie zacznie rozmowy z tobą. Myliłaś się.
- Jakie ładne są teraz te dziewczynki! - zachichotała.
- Tak... - odpowiedziałaś. Rozglądnęłaś się po pojeździe patrząc czy przypadkiem ktoś usłyszał słowa wypowiedziane przez kobietę.
- I co? Znowu trzeba iść do budy? - znów zachichotała, ale tym razem usłyszałaś również jak ktoś za wami przyłączył się do śmiechu. Odwróciłaś głowę i zobaczyłaś jakiś chłopaków. Twój wyraz twarzy przypominał teraz coś w stylu "kill me". Oni jednak tylko śmiali się pod nosem - A ty słoneczko do której klasy idziesz?
- Wie pani co? Porozmawiałabym z panią jeszcze chwilkę, ale już muszę wysiadać - wstałaś z siedzenia. Spojrzałaś na chłopaków, a później na staruszkę - Do widzenia - nie usłyszałaś odpowiedzi, bo z pośpiechem wyszłaś z pojazdu. Kierując się w stroną szkoły zauważyłaś chłopców machających w twoją stronę. Uśmiechnęłaś się pod nosem. Kiedy dotarłaś pod budynek, spostrzegłaś, że nikogo nie ma. Wystraszyłaś się. Wolnym krokiem weszłaś po schodach.
- Dzień Dobry! - ktoś uszczypnął cię za biodra. Myślałaś, że umrzesz na zawał.
- Boże! - odwróciłaś się gwałtownie - Niech mnie Pani tak nie straszy! - złapałaś się za serce.
- Czemu tak się skradasz, co? - zachichotała.
- Szukam klasy pod którą mam lekcje. Wie Pani gdzie może ona być?
- A jakiej klasy szukasz?
- Historycznej - uśmiechnęłaś się.
- Wchodzisz na drugie piętro, skręcasz w prawo, idziesz przez cały korytarz prosto, skręcasz w lewo i idziesz do końca korytarza. Ostatnie drzwi - odwzajemniła gest.
- Dziękuję, Pani...
- Lilo - dokończyła - Mów Pani Lila albo Lilka. Do mnie można mówić po imieniu, nie obrażę się - zachichotała.
- Dziękuję jeszcze raz Pani Lilo - zaśmiałaś się po czym pokierowałaś się pod wyznaczoną salę. Usiadłaś pod ścianą mając nadzieję, że zaraz ktoś się zjawi. Wyjęłaś telefon i zaczęłaś słuchać muzyki. Nie zorientowałaś się kiedy nieznajoma ci dziewczyna i chłopak usiedli obok ciebie. Miałaś za głośno włączoną muzykę. Wyszarpałaś słuchawki z uszu i przedstawiłaś się.
- Hej jestem [T.I] - uśmiechnęłaś się.
- Cześć, Piotrek - powiedział chłopak.
- A ty? - spytałaś dziewczyny.
- Kinga - powiedziała nieśmiało. W pewnym momencie z daleka zauważyłaś Alicję. Krzyknęłaś z drugiego końca korytarza:
- Siema, siema, siema!
- Siema! - wasze powitanie było takie... oryginalne. Przybiliście sobie piątki, a Alka usiadła na przeciwko ciebie - Widziałaś tego chłopaka z drugiej klasy?
- Tak! Miał oczy, nos i usta, wiesz? - zachichotałaś.
- No! Skąd wiedziałaś? - zaczęłyście się śmiać - On jest z klasy Karoliny...
- A! Ten blondyn?
- No! On jest mega przystojny... Będzie mój! - zachichotała, a ty z nią ale w głębi serca było ci smutno. Ale... dlaczego? Nagle zadzwonił dzwonek na przerwę. Niezliczona ilość uczniów chodziła po korytarzach. Panował harmider  - Idziemy się przejść? - spytała.
- Tak... możemy - wysiliłaś się na uśmiech. Chodziłyście bez celu po całej szkole. Niespodziewanie dziewczyna krzyknęła:
- To on!
- Kto? - spytałaś znacznie ciszej.
- To ten chłopak! - wyostrzyłaś wzrok. Gdy go zobaczyłaś zrobiło ci się przykro. To ten sam chłopak, którego widziałaś wczoraj pod bramą szkolną. Posmutniałaś - Ej, coś się stało?
- Nie, no coś ty - znów wysiliłaś uśmiech. Pokierowałaś się pod klasę, ponieważ zaraz miał nastąpić dzwonek na lekcje. Pod salą znajdowała się już cała twoja nowa klasa. Przywitałaś się z nimi jak z osobami, którymi znałabyś się już kilka lat. W tym momencie zadzwonił wcześniej wspominany dzwonek. Dziewczyny ustawiły się pod ścianą, a chłopacy obok nich. Kiedy zjawił się historyk, odtworzył drzwi i wpuścił was do środka.
- Dzień Dobry klaso. Mam nadzieję, że ten rok szkolny będzie udany - uśmiechnął się i pozwolił wam usiąść. Gwałtownie drzwi od klasy odtworzyły się, a w ich progu stanął blondyn. Zamurowało cię - Luke! Co ty tu robisz?! - wydarł się nauczyciel.
- Chciałbym poznać pierwszaków - zachichotałaś. Chłopak usłyszał twój śmiech i uśmiechnął się do ciebie, a ty momentalnie poczerwieniałaś.
- Dobrze Luke. Poznasz ich ale na przerwie, dobrze? Dziękuję, a teraz proszę opuścić klasę - chłopak spojrzał się na ciebie i uśmiechnął lekko. Alicja siedząca obok szturchnęła cię, a ty zwróciłaś się w jej stronę.
- Widziałaś? Uśmiechnął się do mnie! - podekscytowała się dziewczyna.
- Taaak... Do ciebie - udawałaś entuzjazm. A może rzeczywiście gest Luka był zwrócony do Alki? Mówi się trudno... Westchnęłaś. Lekcja się zaczęła. Historyk tłumaczył zasady oceniania, co będziecie przerabiać w tym roku szkolnym i inne duperele. Podparłaś się dłonią o policzek i zasłoniłaś rozpuszczonymi włosami. Przymknęłaś oczy i przysnęłaś. Momentalnie męski głos wyrwał cię z drzemki.
- Dać poduszkę? - otrząsnęłaś głową i odpowiedziałaś.
- Nie, nie, nie dziękuję...
- Dobrze, a więc proszę uważać na lekcji, księżniczko [T.I] - zaśmiał się pod nosem.
- Dlaczego "księżniczko"? - spytałaś zdziwiona.
- Zawsze na dziewczęta mówię księżniczki, a na chłopców królowie - ponownie się zaśmiał. Klasa spojrzała na ciebie po czym na nauczyciela. Ich miny wyglądały bezcennie. Jak ja bym chciała aby Luke powiedział do mnie księżniczko... Zaraz. Co?! O czym ja w ogóle myślę?! [T.I]! Uspokój się! pomyślałaś. Nagle rozbrzmiał dzwonek na przerwę. Pośpiesznie spakowałaś swoje rzeczy do plecaka po czym wyszłaś z klasy. Następna lekcja - matematyka. Umrzesz. Byłaś tego w stu procentach pewna.
- Hej! [T.I]! Poczekaj! - zza pleców usłyszałaś Alicję - Co się stało?
- Nic... A co miało się stać?
- Tak szybko wyszłaś z klasy... Co się dzieje?
- Nic - zachichotałaś, ale oczywiście udawałaś, bo nie miałaś najmniejszej ochoty akurat teraz rozmawiać z tą dziewczyną - Gdzie klasa matematyczna?
- Nie wiem, chodź, poszukamy - uśmiechnęła się. Chodziłyście korytarzami w poszukiwaniu sali, w której miały odbyć się zajęcia. Dotarłyście tam bez przeszkód. Siadając pod klasą zauważyłaś dziewczynę, którą widziałaś wczoraj - na rozpoczęciu, Karolinę. Oznaczało to, że jej klasa ma obok twojej klasy lekcje. Co za tym idzie Luke też tu będzie. Jak poparzona wstałaś zabierając ze sobą torbę. Szybkim krokiem posunęłaś w stronę łazienek. Spowalniając tępo ominęłaś chłopaka. Na szczęście nic nie powiedział. Nawet się nie spojrzał. Uffff... Odtworzyłaś drzwi i podeszłaś do umywalek. Odkręciłaś kran i nalałaś wody na dłonie po czym wlałaś ciecz do ust. Niespodziewanie zza pleców usłyszałaś damski głos.
- W domu nie masz wody? - w odbiciu lustra zauważyć mogłaś starsze dziewczyny. Najwyraźniej chodziły do trzeciej klasy.
- Mam... Nie mogę nawet się napić? - dziewczęta podeszły bliżej. Było ich trzy.
- Słuchaj... Jak chce ci się pić to lepiej przynoś wodę ze sobą.
- Dobrze, przepraszam... - wymamrotałaś i wyszłaś z pomieszczenia. Wywróciłaś oczami i wróciłaś pod klasę. W pewnym momencie zauważyłaś, że Alicja rozmawia z Lukiem. Myślałaś, że serce ci stanie. W brzuchu poczułaś coś... dziwnego. Byłaś zazdrosna? Kiedy dziewczyna spostrzegła się, że widzisz całą sytuację, przytuliła się do chłopaka. W twoim oku zakręciła się jedna, mała, słona łza.
Sekundę później zabrzmiał dzwonek. Szybko wytarłaś ciecz w związku z tym rozmazując delikatnie tusz do rzęs. Stałaś jako ostatnia dziewczyna pod klasą. Wcześniej poznany kolega podszedł do ciebie.
- Płakałaś?
- Nie, czemu pytasz?
- Rozmazałaś się...
- Cholera - zaklnęłaś.
- Czemu?
- Co "czemu"?
- Lekcja już się chyba zaczęła! - matematyczka zwróciła wam uwagę - A jak chyba wszyscy wiedzą podczas lekcji się nie rozmawia... - wszystkie twarze były zwrócone w wasze strony. Wywróciłaś jedynie oczami. Alicja również zobaczyła, że twój makijaż nie jest idealny. Nie zareagowała. Nauczycielka otworzyła drzwi, a wy weszliście do klasy. Usiadłaś w zupełnie innej ławce niż Alicja. Dziewczyna dosiadła się jednak do ciebie.
- Idź stąd - szepnęłaś.
- Czemu jesteś smutna?
- Idź stąd.
- Powiedz mi czemu jesteś smutna - zdenerwowana wstałaś zabierając swoje rzeczy usiadłaś do innej ławki. Zielonooka westchnęła patrząc na twoje zachowanie. Dobrze wiedziała dla czego byłaś smutna. Po co się pytała? Żeby cię "wesprzeć", że niby wszystko będzie dobrze? Hahaha. "Będzie dobrze", bo przytuliła się z chłopakiem na twoich oczach i prawdopodobnie z nim będzie i jeszcze chce cię pocieszyć, że "będzie dobrze". Dobry żart, nie powiem. Dobry żart.
Siedziałaś za Piotrkiem i Kingą. Wyglądali jak para. Dosłownie. Zawsze chodzi wszędzie razem, ale tłumaczyli, że są tylko przyjaciółmi. Jakie to typowe.
- Co ci jest?
- Odpuść - odpowiedział chłopak przyjaciółce oszczędzając mi nerwów.

***

- Dobrze dzieci...
- Proszę Panią! Nie dzieci, tylko młodzież! - wyrwał się jeden z uczniów. Jak on miał na imię? Konrad?
- Dobrze, młodzieży! - podkreśliła ostatnie słowo - Na dzień dzisiejszy to wszystko, więc mam nadzieję, że pierwszy dzień w szkole był udany - uśmiechnęła się do ciebie widząc, że to twój nie najlepszy dzień. Wywróciłaś oczami, a twój wzrok zatrzymał się na Alce. Łzy same cisnęły się do oczu na jej widok. Wyglądała jak taka typowa... szkolna dziwka.
Wielki dekolt odsłaniający połowę piersi. Usta przesłodzono różowe. Róż na policzkach wyglądał jakby dostała od kogoś z liścia. Podkład za ciemny o dwa tony. Rzęsy wytuszowane chyba z milion razy. Efektem tego miała po prostu pajęcze nóżki.
- Proszę Pani? Wypuści nas Pani szybciej? 
- A z jakiej to racji? 
- Oj no, bo to pierwszy dzień i w ogóle... proooosimy!
- Dobrze, ale powoli idźcie.
- Dobrze! Dziękujemy! - wszyscy wybieli jak stado z zagrody. Jako jedyna spokojnie wyszłaś z pomieszczenia. Zależało ci na jednym - jak najszybciej skończyć tą szkołę. 
Opuściłaś budynek. Wyszłaś przez bramę i pokierowałaś się na przestanek. Siedzieli już na nim trzecioklasiści. 
- Kici, kici kotku! 
- Przestańcie, nie mam dobrego dnia... - westchnęłaś i usiadłaś obok jeden z nich. 
- Co jest? - spytała wypuszczając dym z ust po papierosie. 
- Chłopak. 
- Aaaaa... No to grubsza sprawa. Chcesz się zaciągnąć? Pomaga. 
- Nie dzięki. Nie palę. Za ile autobus? 
- Za dziesięć minut. A co to za chłopak? 
- Nie ważne... 
- A ze szkoły chociaż?
- Tsaa... 
- No to grubo - nigdy nie rozmawiałaś z tą dziewczyną, a zachowywałyście się jakbyście znały się od lat. Po czasie autobus przyjechał, a ty do niego weszłaś. Jadąc do domu myślałaś o Luku. Zdecydowanie myślałaś za dużo. Zdecydowanie za dużo. Kiedy przyszła pora na wysiadkę, wstałaś z miejsca. Trzymając się poręczy stałaś przed drzwiami, a kiedy te się rozsunęły wyszłaś z pojazdu. Posunęłaś w stronę domu. Minęłaś małe dzieci bawiące się na hulajnodze i starszą babcię z zakupami. Kiedy znajdowałaś się już na klatce, zadzwoniłaś domofonem. Usłyszałaś głos swojej mamy. Oznajmiłaś, że to ty po czym wpuściła się do środka. Otworzyłaś drzwi od mieszkania i przywitałaś się z rodzicielką.
- Hej, co na obiad?
- Spaghetti - uśmiechnęła się rodzicielka - Jak w szkole?
- Powiedzmy - westchnęłaś.
- Jeśli chcesz porozmawiać to powiedz. Spróbuję ci jakoś pomóc...
- Nie mamuś, nie trzeba. Pójdę się spakować na jutro - pokierowałaś się do pokoju. Znajdował się w nim twój starszy brat. Siedział przed komputerem i grał w LoL'a. Czy on nie ma bardziej interesujących rzeczy do roboty?
- Hej stary... - westchnęłaś.
- Hej młoda. Co tam?
- Nudy, a tam?
- Okey - interesująca rozmowa czyż nie? - Micheal! Rusz się! Co ty robisz?! Na topa idź! - Michael to kolega twojego brata. Ma jakiś tam kanał na youtube i coś tam tworzy. Jakieś vlogi i gameplay'e. Z nudów czasami oglądasz jego twórczość.
- Musisz się tak drzeć? - spytałaś mając dość krzyków rodzeństwa.
- Tak, muszę! - wywróciłaś oczami. Jak zwykle zrobi wszystko by cię wyprowadzić z równowagi. Usiadłaś na łóżku i otworzyłaś plecak. Wyjęłaś książki i spakowałaś się na jutrzejszy dzień. Gdy wykonałaś już tą czynność, włączyłaś laptopa. Sprawdziłaś portale społecznościowe, między innymi facebook. Nowe powiadomienie. Ktoś chciał dołączyć do twoich znajomych, tylko kto? Przesunęłaś kursorem na ikonkę dwóch postaci i kliknęłaś. Twoim oczom ukazał się komunikat iż Luke Robert Hemmings chce dołączyć do grona twoich znajomych. Nie wiedziałaś czy zaakceptować zaproszenie. Wahałaś się. Postanowiłaś, że nie odpowiesz: ani nie zaakceptujesz, ani usuniesz. Gdy spojrzałaś na pasek znajomych online, pierwsza w oczy rzuciła ci się Alicja. Jej profilowe było okropne. Sam plastik było widać nawet w malutkim okienku. To co się wydarzyło sekundę później było ostatnią rzeczą jaką chciałaś, żeby się wydarzyła. Alka do ciebie napisała.
Nie miałaś najmniejszej ochoty, żeby jej odpisać, ale jak już to zrobiłaś, usłyszałaś głos mamy.
- Dzieciaki na obiad!
- Już idę! - odpowiedziałaś. Wylogowałaś się i wyłączyłaś komputer. Wyszłaś z pokoju kierując się do kuchni. Usiadłaś przy stole, a rodzicielka podała ci miskę z jedzeniem - Mmmmm... Pycha! - zaśmiałaś się.
- Smacznego! - powiedziała.
- Smacznego - uśmiechnęłaś się.
- Daniel! Obiad!
- Jak skończę!
- Co on tam robi? - zapytała się.
- Gra z Michaelem...
- Za moich czasów to...
- Tak, tak, grało się w warcaby... - przerwałaś jej - Już mówiłaś nam to dwieście razy mamo - zachichotałaś.

***

- Hej! [T.I]! Stój! Musimy porozmawiać! - przesłodzony głos Alicji wyrwał cię z zamyśleń. Odwróciłaś się na pięcie. Twój wyraz twarzy nie wyglądał na bardzo zainteresowanego.
- Słucham... - wymamrotałaś.
- Przemyślałam całą sytuację i chciałam cię przeprosić. Wiem, że to przez Luka jesteś na mnie zła... Nie wiem co we mnie wstąpiło. Naprawdę cię przepraszam. Przypomniałam sobie jak dobrze dogadywałyśmy się w poprzedniej szkole...
- W ogóle ze sobą nie rozmawiałyśmy - przerwałaś jej.
- Oj, racja. Ale wiesz o co mi chodzi.
- Nie, nie wiem - ponownie jej przerwałaś.
- Po prostu nie chcę się z tobą kłócić już na samym początku. Jesteś jedyną "normalną" dziewczyną w mojej klasie.
- "Twojej" klasie? I widzisz? Wszystko przepisujesz na "swoje"!
- Boże [T.I], przepraszam! Nie wiem co się ze mną dzieje! Przepraszam... - w ostatnim słowie głos się jej załamał. Łezka w oku zakręciła.
- Pomyślę... - szepnęłaś i pokierowałaś się w przeciwną stronę.
- Nad czym?! - zdołałaś usłyszeć słowa dziewczyny. Odwróciłaś się i odpowiedziałaś jej.
- Nad tobą - zmierzałaś do klasy biologicznej. Musiałaś załatwić pewną sprawę odnoście podręczników. Pokierowałaś się na drugie piętro. Zapukałaś do drzwi po czym nacisnęłaś za klamkę. Drewniana konstrukcja otworzyła się dzięki czemu mogłaś zauważyć, że w pomieszczeniu znajdowała się nauczycielka i... Luke?
- Dzień Dobry...
- O! Dzień Dobry [T.I]! Czekałam na ciebie! Słuchaj, wczoraj ustalaliśmy, że ty i Alicja robicie prezentacje odnośnie owad...
- Słucham?! - przerwałaś jej - O niczym nie wiem!
- Alicja miała ci przekazać.
- Nie przekazała - zapomniałaś kompletnie, że w klasie również jest Luke - Aham... Czyli już wiem dlaczego chciała się ze mną pogodzić. Ja odwalę całą robotę za nią, a ona dostanie ocenę. Dobra, już wszystko wiem - powiedziałaś to o wiele spokojniej. Spojrzałaś na blondyna, który siedział w pierwszej ławce tuż przed biurkiem. Łza zakręciła cię się w oku. Chłopak zauważywszy to otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwałaś mu - Niech znajdzie pani inną osobę do tej prezentacji... Na przykład takiego Luka. Na pewno będzie chętny - zwróciłaś się do kobiety po czym opuściłaś pomieszczenie.
- [T.I]!
- Boże Święty! Czy wy w końcu dacie mi święty spokój?!
- Mam ci coś bardzo ważnego do powiedzenia...
- Słucham - powiedziałaś bez uczuć.
- Ja...
- Ty...? - w tej chwili zabrzmiał dzwonek na lekcje - Do zobaczenia... - wycedziłaś i odeszłaś.
Kiedy doszłaś pod klasę, złapałaś Alicję za włosy i przywarłaś ją do ściany. Wszystkie oczy były zwrócone w waszą stronę.
- Czego chcesz?! - w jej tęczówkach można było zobaczyć strach.
- Chciałaś się ze mną pogodzić bym projekt za ciebie odwaliła, co?!
- Co?! Jaki projekt?!
- Prezentacje!!!
- O niczym nie wiem!
- Nie? A to ciekawe... Rozmawiałam z tą od biologii i powiedziała mi, że ty miałaś mi powiedzieć, że robimy razem prezentacje, więc nie okłamuj mnie!
- Ale ja na serio o niczym nie wiem!
- Dobrze - puściłaś ją - to wytłumaczysz się przy niej... - kątem oka zauważyłaś, że idzie nauczycielka. Ustawiłaś się spokojnie do rzędu i splotłaś ręce na wysokości klatki piersiowej. Bacznie obserwowałaś Alicję. Miałaś ochotę ją rozszarpać na strzępy. Wredna pinda.

***

- Dzień Dobry ponownie.
- Dzień Dobry... 
- Nie przeszkadzamy?
- Nie, nie. A w jakiej sprawie jesteście?
- Chciałybyśmy wyjaśnić sprawę z prezentacją.
- A więc słucham - usiadłaś w pierwszej ławce naprzeciwko biurka, a Alicja za tobą - Może lepiej żebyście usiadły obok siebie?
- Nie. Tak jest dobrze.
- W porządku, a więc co jest nie jasne? - odwróciłaś głowę w stronę Alki. Spojrzała się jedynie na ciebie i spiorunowała wzrokiem. 
- [T.I] chce mi wmówić, że wiedziałam o tym projekcie i, że robię go z nią. I, że chciałam się z nią pogodzić po to by zrobiła go za mnie, a to nie prawda!
- Ale przecież mówiłam ci, żebyś jej o tym powiedziała...
- No tak... Przepraszam... 
- Aha. Czyli już rozumiem. Chciałaś się ze mną pogodzić. Zrobiłabym ten projekt. I znowu miałabyś do mnie jakieś sapy? Okey, dzięki - zbulwersowana całą sytuacją wstałaś z miejsca i wyszłaś z pomieszczenia.
- [T.I]! - Luke. Znowu Luke.
- Słucham? 
- Możemy się dziś spotkać? 
- Ni... Ni... Nie wiem...  Okey? Mam jeszcze parę spraw do załatwienia... - wymusiłaś się na uśmiech i odeszłaś.
- Okey... - szepnął.

czwartek, 4 czerwca 2015

CALM :*





- Ej, Luke! Potrafisz tak zrobić?
- Pfff... No pewnie! 


---------------------------------------------------------------




 *chłopcy w końcu przyjeżdżają do Polski*

---------------------------------------------------------------
 




- Michael! Chodź do nas! - zawołałaś chłopaka.
- Nie! Nie pójdę!






---------------------------------------------------------------


*Poszłaś na studia filmowe. Chcesz sprawdzać się w roli montażystki filmowej. Przygotowałaś swój pierwszy projekt pt.: "Zwierzęta w ZOO" i pokazałaś go Calumowi*
- Kochanie, jak myślisz? dobrze mi idzie?
- Tak, kochanie... wyśmienicie...
---------------------------------------------------------------







 *kiedy Ashton dowiedział się, że do niego przyjeżdżasz*







---------------------------------------------------------------



*Jesteś fanką One Direction od kilku lat. Twoim marzeniem było zobaczenie pięciu wspaniałych chłopaków na scenie wraz z sosami. Twoje marzenie spełniło się*


---------------------------------------------------------------






 - Skarbie, kto ładniej wygląda? Ja czy [I.T.P]?








---------------------------------------------------------------





- Wiesz, że masz zielone włosy? - Luke spytał Michaela.
- Tak, wiem i co?
- Wyglądasz w nich jak Grinch...
- Dzięki, zawsze wiedziałem, że mogę na Ciebie liczyć...





---------------------------------------------------------------





- Luke! Nie jedź tyle, bo przytyjesz! - zwróciłaś uwagę blondynowi.
- Nie będę aż tak gruby jak ty! 
- Ale śmieszne... - wywróciłaś oczami.
 ------------------------------------------------------




*kiedy Ash dowiaduje się, że twoja babcia zmarła na raka*




---------------------------------------------------------------



*przeprowadzasz swoją pierwszą sesję zdjęciową chłopców*
- Calum! Luke! Nie wygłupiać się! Do roboty!
---------------------------------------------------------------



 - Widziałeś [T.I] nago? - spytał reporter.

---------------------------------------------------------------



- Chłopcy, wyglądacie słodko - zachichotałaś.
---------------------------------------------------------------



 *Calum jeszcze nie powiedział ci co do ciebie czuje*
 - Michael! Oddaj to! Sam to jej powiem, ale w swoim czasie!







-----------------------------------------------



 *zakupy z chłopakami*
- Gorzej niż dzieci... - westchnęłaś.


 ---------------------------------------------------------------



*chłopcy po zażyciu dużej ilości marihuany*


--------------------------------------------------------------------------

 *Luke pomaga wybrać Ci sukienkę na wasz wspólny wieczór*
- Kochanie, ubierz tą. Szkoda ją z Ciebie póżniej zdejmować - zachichotałaś.

--------------------------------------------------------------------------



- [T.I], czekam! Gdzie jesteś?!


--------------------------------------------------------------------------






*Luke zamiast słuchać stylistki myśli tobie*



--------------------------------------------------------------------------






- [T.I], musimy porozmawiać...



--------------------------------------------------------------------------





*Luke zapatrzył się na ciebie na koncercie*



-------------------------------------------------------------------------- 
 




 *Luke podczas kiedy przyszedł po ciebie na bal maturalny i zobaczył cię w sukience*
-------------------------------------------------------------------------- 



 





 

- Ashton! Co ty robisz?!
- Zaplątało się! 
- Pomóc ci?
- Nie, okey, już mam! 
- W końcu!








-------------------------------------------------------------------------- 


 - Mikey... Nie rób tak, bo mam skojarzenia! - zaśmiałaś się.
- To się nie patrz! 


sobota, 23 maja 2015

Calum ;p

Poczułaś wibracje, które sygnalizowały, że ktoś próbuje się do ciebie dodzwonić. Wyjęłaś telefon z kieszeni po czym przesunęłaś palcem po ekranie by odblokować blokadę. Nacisnęłaś zieloną słuchawkę i przyłożyłaś urządzenie do ucha.
- Hej, Cal - uśmiechnęłaś się pod nosem.
- Hej, słuchaj... Masz może ochotę wpaść dziś do mnie?
- Pewnie, o której?
- Możesz nawet teraz - zachichotał.
- Okey, będę za godzinkę, do zobaczenia.
- Do zobaczenia - rozłączyłaś się. Zaczęłaś skakać po całym pokoju ze szczęścia. Przyjaźniłaś się z Hoodem, ale czułaś do niego coś więcej. Nigdy nie miałaś odwagi powiedzieć mu tego w prost. Ale dziś był odpowiedni moment. Czułaś to. Po uspokojeniu się zaczęłaś się szykować. Wzięłaś prysznic, odświeżyłaś makijaż i zjadłaś coś na szybko. Spakowałaś najpotrzebniejsze rzeczy do torby po czym zawiadomiłaś rodzicielkę, że wychodzisz. Nie mogłaś się już doczekać. Piątek. Popołudnie. Było lato, więc słońce jeszcze gościło na niebie. Wędrowałaś wzdłuż uliczek. Nie lubiłaś tędy chodzić. Czułaś się nieswojo. Kiedy znalazłaś się już pod domem Caluma, zapukałaś dwukrotnie.
- O hej! - ujrzałaś chłopaka stojącego w progu drzwi - Wejdź - przywitałaś się z chłopakiem całusem w policzek. Zdjęłaś buty i odłożyłaś je obok drewnianej konstrukcji.
- Jesteś sam? - spytałaś chłopaka.
- Tak, siostra z rodzicami są u babci. Jak chcesz możesz u mnie zanocować.
- Zastanowię się - zachichotałaś.
- Dobra, co robimy?
- Film?
- Na jaki masz ochotę?
- Obojętnie, byle nie romantyczny, bo rzygnę - zaśmialiście się.
- Okey... - chłopak wytarł łzy, które zostały wywołane przez śmiech - Co powiesz na... Szybkich i Wściekłych?
- Może być - uśmiechnęłaś się. Zaczęliście przygotowywać przekąskę jaką był popcorn. Uwielbialiście go. Podczas gdy chłopak nagrzewał mikrofalę, ty układałaś poduszki oraz pierzyny w salonie, w którym odbyć miał się wasz seans. Ułożyłaś mięciutko kołdry. Gdy skończyłaś, brunet przyszedł z jedzeniem.
- Gotowe - oznajmiłaś kładąc dłonie na biodrach i uśmiechając się.
- Dobra, to ja ogarnę film - rzekł Hood.
- Okey - ułożyłaś się wygodnie w gigantycznym łożu w ręce trzymając miskę z kukurydzą w niecodziennej postaci. Piwnooki włączył plazmę i do odtwarzacza DVD włożył płytę z wgranym filmem. Kiedy wszystko było gotowe, położył się obok ciebie, a ty wtuliłaś się w jego klatkę piersiową zupełnie zapominając, że jesteście tylko przyjaciółmi. Fabuła nie zainteresowała cię zbytnio, ale chłopak odpłynął. Na końcówce rozryczałaś się jak mała dziewczynka. Cal nie wiedział jak zareagować, więc po prostu cię przytulił. Momentalnie łzy przestały lecieć z twoich oczu. Uspokoiłaś się.
- Hej... Już dobrze - potarł dłonią o twój bark.
- Dziękuję... - spojrzałaś prosto w jego oczy. Patrzyliście się na siebie przez nieokreślony czas. Nie mogliście przestać - Emmm... To ja może już pójdę, co? - w końcu coś z siebie wydusiłaś - Jest już późno. Mama pewnie się martwi - wstałaś z legowiska przy okazji wycierając pozostałości słonych łez opuszkami palców.
- Nie! Zostań! Proszę...
- Na dziś już za dużo wrażeń... - uśmiechnęłaś się bezradnie i pokierowałaś się do przedpokoju. Brunet poszedł za tobą. Założyłaś buty - Dziękuję za wspólny wieczór - zwróciłaś się do niego.
- To ja dziękuję - oparł się o ścianę.
- No to pa - miałaś już wyjść, ale Hood złapał cię za nadgarstek i pociągnął. Teraz dzieliły was tylko milimetry. Chłopak zaczął się do ciebie przybliżać. Nie wiedziałaś co się działo. Chciał cię pocałować? Najwyraźniej. Postanowiłaś wykorzystać moment i zamknęłaś oczy. Nagle poczułaś usta Cala. Objęłaś ręką jego kark. Po dłuższej chwili oderwaliście się od siebie. Uśmiechnęłaś się, a on do ciebie.
- Musisz iść? - zrobił smutną minkę.
- Niestety... - westchnęłaś.
- Czemu mnie okłamujesz? - jego wyraz twarzy spoważniał.
- Jak cię okłam...? - nie dokończyłaś, ponieważ brunet złapał cię w pasie i zarzucił przez bark. Zaczęłaś krzyczeć i bić go po plecach - Calum! Zostaw mnie!
- Ani mi się śni! - zaśmiał się. Zaczął kręcić się wokół własnej osi. Myślałaś, że zaraz zwymiotujesz. Kiedy piwnooki odstawił się na ziemie. Walnęłaś go pięścią o ramię - Ała! - zachichotał.

***

- Hej, młoda! 
- Hej... - jakże entuzjastycznie przywitałaś się ze swoim starszym bratem.
- Coś nie tak? - usiadł obok ciebie. 
- Nic... - westchnęłaś ciągle mieszając płatki z mlekiem łyżką. 
- Przecież widzę, że coś się dzieje - podparł policzek dłonią i skierował twarz w twoją stronę.
- Pamiętasz jak opowiadałam ci o Calumie?
- Hoodzie?
- Nom... No i... Byłam wczoraj u niego i...
- I co?
- No i się pocałowaliśmy! - krzyknęłaś z entuzjazmem. Chłopak podskoczył z wystraszenia, a ty zaczęłaś się śmiać. Jego wyraz twarzy był bezcenny. Coś pomiędzy zdziwieniem, zaskoczeniem, a przerażeniem. 
- J, j, j, jak to? Całowałaś się?!
- No! Ale było cudownie i romantycznie i w ogóle! 
- No siostra... To masz chłopaka?
- Nie... Jeszcze nie jesteśmy parą... 
- To jak? Całowaliście się, a nie jesteście razem?
- Oj... No bo nie wiesz jak to jest... 
- Dobra, słuchaj, powiesz mi później, bo teraz śpieszę się do szkoły. Tobie też radzę!
- Tak, tak - zachichotałaś. Brunet wyszedł, a ty zaczęłaś przygotowywać się do wyjścia. Szybko zjadłaś płatki i poszłaś na górę. Ubrałaś się, spakowałaś książki do torby i wyszłaś z mieszkania. Pokierowałaś się w stronę szkoły. Na uszach miałaś założone słuchawki i głośno puszczoną muzykę. Nie słyszałaś otoczenia. Nic. Nie usłyszałaś też jak samochód ciężarowy jedzie wprost na ciebie. Cisza. Ciemność. Umarłaś? 
Obudziłaś się w łóżku szpitalnym. Słyszałaś tylko urządzenie, które wykrywało bicie twojego serca. Nienawidziłaś zapachu szpitala. Sam chlor. 
- Obudziła się? - usłyszałaś głos swojej mamy.
- Chyba tak, ale wejść mogą tylko dwie osoby - odezwał się niski męski głos, pewnie lekarz.
- Niech Państwo wejdą - Calum? Nie przesłyszało ci się. A może jednak? Usłyszałaś jak ktoś wchodzi po pomieszczenia w którym akurat się znajdowałaś. Ktoś usiadł obok ciebie i złapał cię za rękę.
- Skarbie...
- Mama?
- Tak... Boże... Jak dobrze, że nic ci nie jest... - potarła kciukiem o twą dłoń. Nic nie odpowiedziałaś.
- Córeńko, jak się czujesz? - zapytał twój tata.
- Tak jak wyglądam - zachichotałaś - Jest Calum? - twoi rodzice spojrzeli na siebie.
- Tak, jest.
- Niech wejdzie - zarządziłaś.
- Mogą wejść tylko dwie osoby...
- Niech wejdzie - powtórzyłaś. Rodzicielka westchnęła po czym wyszli. Po niecałej minucie ujrzałaś czarne jak smoła włosy. Dobrze wiedziałaś kto cię odwiedził.
- Hej, śliczna - usiadł obok ciebie.
- Hej - uśmiechnęłaś się szczerze.
- Jak się czujesz? - spytał łapiąc się za dłoń.
- Dobrze... Lekarze coś mówili? - mina chłopaka posmutniała - Cal? Masz mi coś do powiedzenia? 
- Tego powinnaś dowiedzieć się od doktora, nie ode mnie.
- Chcę od ciebie! - krzyknęłaś.
- Dobrze, spokojnie... Prawdopodobnie masz złamane żebro i będziesz musiała jeździć na wózku przez miesiąc, nic poza tym - uśmiechnął się szczerze. 
- Na pewno?
- Tak - przybliżył się do ciebie by cię pocałować, ale ktoś wam przeszkodził.
- Dobra zakochańce, musicie się rozstać, bo musimy zrobić ci badania, młoda damo - usłyszeliście głos lekarza. W takim momencie? Serio? Chłopak oddalił się od ciebie i uśmiechnął. Wyszedł z sali. Zostałaś sama z doktorem. Zaczął wypisywać notatki. To jak wyglądasz, jak się czujesz i inne duperele. Nie miałaś odwagi spytać się co ci się stało dokładnie. Chciałaś po prostu być już w domu. Tłumaczyłaś starszemu panu, że nic cię nie boli i, że chcesz już zostać wypisana. Jednak nie wysłuchał twoich próśb.
- Panie doktorze, na prawdę nic mnie nie boli. Proszę mnie wypuścić - błagałaś.
- Niestety. Trzeba zrobić ci jeszcze prześwietlenie.
- Ale na prawdę, nic mnie nie boli.
- Wypiszę cię najszybciej za dwa tygodnie. Przykro mi - jego wyraz był pełen współczucia i bezsilności.
Leżałaś niczym sparaliżowana na łóżku, które przesuwało się w gigantycznej komorze z laserami. Nie mogłaś się poruszyć. Prześwietlano ci klatkę piersiową sprawdzając czy nie odniosła obrażeń podczas wypadku. Odgłosy tego urządzenia nie należały do najprzyjemniejszych. Huczało ci aż w głowie. Po kilku minutach było już po wszystkim.
- Pani doktor, proszę zawieść pacjentkę do pokoju - dobrze znajomy ci głos dobiegł do twoich uszu.
- Dobrze, panie doktorze - zawsze śmieszyło cię to jak bardzo posłuszne są te pielęgniarki. Wykonują każde polecenia. Kobieta podjechała wózkiem dla niepełnosprawnych w twoją stronę.
- Poradzę sobie. Mogę się przejść - przekonywałaś ją.
- Przykro mi, ale musisz pojechać na wózku...
- A jeśli nie? - podniosłaś jedną brew.
- [T.I], proszę... Nie rób problemów... - westchnął lekarz. Wywróciłaś oczami i posłusznie usiadłaś na sprzęt. Pielęgniarka zawiozła cię do sali, w której miałaś spędzić dwa tygodnie. Samodzielnie usiadłaś na łożu po czym położyłaś się patrząc w sufit. Nic nie mówiłaś. Jedynie kiwałaś głową. Nie miałaś ochoty z kimkolwiek rozmawiać. Kiedy przychodzili twoi rodzice w odwiedziny, mówiłaś, że czujesz się bardzo dobrze i, że bardzo chcesz już wrócić do domu. Codziennie odwiedzał cię też Calum, przynosząc ci białą różę. Obdarowywał cię szczerym pocałunkiem. Gdy tylko opuszczał szpital czułaś się samotnie. Nienawidziłaś tego uczucia.

*dwa tygodnie później*
- Dzień Dobry, księżniczko! - odtworzyłaś leniwie oczy i przetarłaś je dłońmi.
- Cal?
- A kto inny? - zachichotał - Dziś jest wyjątkowy dzień! - uśmiechnęłaś się.
- Tak, wiem! Nie musisz mi przypominać! - zaśmiałaś się - Co ty tu robisz tak wcześnie? Jest siódma rano!
- Nie powiedzieli o której godzinie dokładnie cię wypisują, a minęły już dwa tygodnie od przyjazdu tutaj, więc...
- Więc... mogą już mnie wypisać? - skinął głową po czym przytulił cię. Czułaś się tak bezpiecznie w jego ramionach. Uwielbiałaś słyszeć jego bijące serce.
- Ekhem, ekhem... Co pan tu robi? - doktor. Super.
- Przyszedłem do [T.I]. Nie mogę?
- Owszem możesz, ale jest chyba trochę za wcześnie...
- Przepraszam bardzo, ale czy jest gdzieś napisane od której do której dokładnie można przychodzić w odwiedziny? - spytał pretensjonalnie splatając ręce na wysokości klatki piersiowej. Staruszek jedynie pokręcił głową.
- Cal... - westchnęłaś.
- No co? - zwrócił się do ciebie.
- Odpuść...
- Dobrze, już dobrze... Poczekajcie chwilę... Pójdę po siostrę, wypisze cię - uśmiechnął się. Pisnęłaś ze szczęścia. Chłopak przytulił cię. Wreszcie wrócisz do domu.

***

- Calum?
- No... ?
- Ale co im powiemy? - spytałaś zestresowana.
- Nie wiem... Wymyśl coś...
- Czemu ja?! - wzruszył ramionami, a ty pokiwałaś jedynie głową - Dobra, wchodzimy?
- Wchodzimy - zapukałaś do drzwi po czym nacisnęłaś klamkę w dół. Drewniana konstrukcja odtworzyła się, a wy weszliście do środka.
- Mamo? Tato? Jesteście?
- Tak! W salonie! - złapałaś mocno dłoń brązowookiego i pokierowaliście się do pomieszczenia, w którym znajdowali się twoi rodzice. Siedzieli na kanapie oglądając jakiś serial - Ooo... Hej, córeczko! Hej Calum! - przywitali was przyjaznym uśmiechem. 
- Dzień Dobry - odpowiedział skośnooki.
- Musimy wam coś powiedzieć...
- Słucham - uśmiechnęła się rodzicielka. Odtworzyłaś usta aby coś powiedzieć, ale w tym samym momencie usłyszałaś głośny krzyk dochodzący z ulicy oraz pisk opon samochodu. Wypadek.

środa, 13 maja 2015

Luke =*

Luke. Najpopularniejszy chłopak w szkole. Dziewczyny wzdychają do niego jak do jakiegoś boga seksu. Owszem. Nie zaprzeczam. Był cholernie przystojny, no ale są chyba jakieś granice, prawda? Znam tego blondasia od dzieciństwa. Chodziliśmy razem do przedszkola i razem lepiliśmy zamki z piasku. Pamiętam jak chodziliśmy do wesołego miasteczka i kupowaliśmy balony z helem po czym wdychaliśmy zawartość balona do ust. Fajnie jest powspominać stare czasy. Szkoda tylko, że samemu... Nazywam się [T.I] [T.N] i jestem najlepszą uczennicą w szkole. Przynajmniej tak podają statystyki. Zawsze odrabiam prace domowe, a sprawdziany i kartkówki zaliczam na 100%. Nie uczę się ani nie przykładam do nauki. Zawsze wszystko wychodzi z siebie. Każdy w klasie mówi, że jestem kujonem ale tak nie jest. Nie wiem dlaczego tak sądzą... Mniejsza... Może przedstawię swój charakter. A więcej zazwyczaj jestem spokojna i opanowana ale tylko w szkole. Poza nią jestem głośna, dzika i zwariowana. Taka już jestem. Co do Luka... On jest raczej lekkomyślny, agresywny i nieodpowiedzialny. Ale też czasami miły, przystojny i... uroczy? [T.I]! Przestań! Znasz go od dziecka ale to nie oznacza, że masz się w nim podkochiwać!
Kiedy byliśmy dziećmi byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale z biegiem czasu Luke zszedł na złą drogę. Zaczynał zadawać się z chłopcami z bardziej patologicznych rodzin. Między innymi gdzie piją alkohol w nadmiernych ilościach i ćpają. Mnie nie interesowały takie znajomości. Proponowali mi trunki różnej maści lecz zaprzeczałam. Nie chciałam mieć później przez nich problemów.
Tłumaczyłam niebieskookiemu, że to co robią w tak młodym wieku jest złe ale nie słuchał. W wieku 16 lat zaczynał robić sobie tatuaże co nie wyglądało dobrze na jego młodym ciele. Po paru latach odwróciliśmy się od siebie całkowicie. Nie ukrywam. Brakowało mi go, ponieważ się z nim zżyłam. Był dla mnie jak brat.
Zapomniałam wspomnieć, że blondyn od najmłodszych lat próbował sił w graniu na gitarze. Z początku nie wychodziło mu to najlepiej aczkolwiek z dnia na dzień szło mu coraz lepiej. Pewnego dnia oświadczył mi, że napisał dla mnie piosenkę. Nie było ona jakaś super profesjonalna ale była od siebie. Nigdy nie zapomnę jej brzmienia. Jest jedyna w swoim rodzaju. Ciekawa jestem czy nadal ją pamięta i czy mógłby ją zagrać?

***

- Hej! - wzdrygnęłam kiedy usłyszałam głośne przywitanie Michaela.
- Boże! Mike! Ile razy mam ci powtarzać?! Nie strasz mnie, bo kiedyś zawału przez ciebie dostanę! - wydarłam się na swojego przyjaciela. 
- Hahahaha! Ale śmiesznie wyglądasz jak się straszysz! - złapał się na brzuch nie mogąc wytrzymać ze śmiechu. 
- Hahaha... Ale śmieszne... Się uśmiałam... - wywróciłam oczami.
- Oj, nie gniewaj się - przytulił mnie, a ja odwzajemniłam gest. Biło od niego ciepło, którego nie mogłam opisać. Zawsze mogłam na niego liczyć. Był dla mnie jak druga mama - Foszek przeszedł? - zaśmiał się pod nosem.
- Tak, przeszedł - uderzyłam go lekko w ramię pięścią. Na korytarzach szkolnych rozbrzmiał dzwonek sygnalizujący zaczynające się lekcje. Cała klasa ustawiła się w dwuszeregu pod ścianą, grzecznie czekając na nauczyciela. Gdy ten się pojawił, odtworzył drzwi, a my weszliśmy do środka. Zajęłam miejsce w ostatniej ławce wraz z Michaelem. Na każdej lekcji siedzieliśmy razem. Rozpakowałam torbę i wyciągnęłam zeszyt oraz piórnik. Kiedy przeglądałam temat ostatnich zajęć, usłyszałam, że ktoś agresywnie ciągnie za klamkę drzwi. Po przeniesieniu wzroku moje tęczówki ujrzały Luka. Jak zawsze spóźnionego. 
- Lucas Hemmings... - westchnął matematyk - ...spóźniony.
- Przepraszam za spóźnienie, proszę Pana!
- Co tym razem przeszkodziło ci zjawić się punktualnie?
- No ten... - uczniowie zaczęli śmiać się pod nosem - No wie Pan...
- Dobra, nie mam ochoty na użeranie się z tobą, siadaj - blondyn zajął swoje miejsce tuż przede mną. Mogłam poczuć jego perfumy. Uśmiechnęłam się pod nosem gdy odwrócił się do mnie prosząc o długopis. Podałam mu czarny z białymi kropkami. Podziękował i odwrócił się do tablicy. Michael widząc moje postępowanie szturchnął mój łokieć, a ja w odpowiedzi pokręciłam jedynie głową nie wiedząc dlaczego tak bardzo mu się to nie spodobało. Lekcja minęła w ciszy. Gdy zadzwonił dzwonek, wszyscy wręcz wybiegli z klasy. Tylko ja, Mike i Luke wyszliśmy ostatni.
- Muszę iść do wychowawczyni - poinformował mnie zielonooki - Widzimy się później?
- Jasne - uśmiechnęłam się - Będę pod klasą - chłopak odszedł, a ja pokierowałam się pod klasę biologiczną. W pewnej chwili poczułam jak ktoś ciągnie mnie za ramię. Odwróciłam się i ujrzałam Luka. 
- Hej, słuchaj... - podrapał się po karku - Dzięki za długopis - uśmiechnął się nie śmiało.
- Nie ma sprawy - odwzajemniłaś gest - Jak chcesz możesz go zatrzymać.
- Dzięki... Słuchaj miałabyś może ochotę na... - podszedł do mnie bliżej, ale zaraz się oddalił.
- Hej, już jestem... - poczułam jak ktoś obwija ręce wokół mojej talii. Był do Mike.
- Ooo... Co tak szybko? - spytałam.
- Tak jakoś - spojrzał agresywnie na niebieskookiego.


*miesiąc później*
Koza szkolna. Moje marzenie. Super. Przez ostatnie miesiące zapuściłam się w nauce. Nie odrabiałam prac domowych. Sprawdziany i kartkówki zalizałam na dwóje lub tróje. Opuściłam się tragicznie. Byłam nie do poznania. Nawet mój wygląd zmienił się diametralnie. Chodziłam w tym samym makijażu przed kilka dni. Miałam gdzieś jak wyglądam. Nie dbałam o to. Usiadłam jak zwykle w ostatniej ławce. Wyjęłam brudnopis i długopis. Zaczęłam z nudów kreślić różne wzorki. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Ktoś wszedł. Odwróciłam wzrok po czym zobaczyłam Luka z nauczycielką muzyki.
- O! Jesteś już? W porządku - uśmiechnęła się przyjaźnie kobieta. Ja jedynie się na nią spojrzałam. Nie wiedziałam, że razem ze mną będzie tu Luke. No ale już trudno... - Dobrze! A więc macie coś zadane? - nikt nie odpowiedział. Blondyn usiadł na drugim końcu sali. Jak najdalej ode mnie - No dobrze, więc... Może macie ochotę zagrać na jakimś instrumencie? - cisza - Ymmm... Muszę pójść do pokoju nauczycielskiego, zaraz wrócę! - wyszła. Spojrzałam się jedynie na niebieskookiego. Nie wiedziałam dlaczego tu był. Chłopak powędrował do ściany, na której wywieszone były gitary. Chwycił za jedną i usiadł z nią do ławki. Zaczął brzdąkać różne melodie. Nie znałam ich. Nie wiedziałam kto je napisał. Nie interesowało mnie to. Olałam. Ale po chwili... Zaczął grać pewną melodię... Znałam ją... Tylko skąd? Czy to ta piosenka z dzieciństwa? Nie... nie możliwe... A jednak... Podniosłam się z miejsca i usiadłam naprzeciwko blondyna.
- Co? - zapytał.
- Graj - szepnęłam, a ten kontynuował. Śpiewał tekst piosenki, a ja się dołączyłam. Stare dobre czasy wróciły do mojej pamięci. Nie mogłam w to uwierzyć. To była ta piosenka. Dokładnie ta sama. Odpłynęłam. Siedziałam wgapiona w blondyna. Śpiewałam razem z nim. To było niesamowite uczucie. Ale do czasu... Ktoś wszedł.
- Już jeste... Luke? - odwróciliśmy wzroki na nauczycielkę - To ja może was zostawię?
- Nie, niech pani zostanie - uśmiechnął się chłopak - Nie przeszkadza Pani. My i tak już kończyliśmy - spojrzałam na chłopaka z niedowierzaniem.
- A więc... przyniosłam dla was karty pracy... Może macie ochotę je rozwiązać?
- Tak... jasne... - westchnęłam. Kobieta zauważyła mój brak entuzjazmu.Po godzinie powiedziała, że możemy już iść do domów. Wyszliśmy z pomieszczenia. Kiedy wyszliśmy z budynku szkolnego, Luke odezwał się do mnie:
- [T.I]?
- Tak, Lucasie?
- Przepraszam... - podszedł do mnie bliżej - Przepraszam, że odszedłem od ciebie w dzieciństwie...
 - uśmiechnęłam się i przytuliłam go jak dużego misia.

***

- [T.I]... Widzę poprawę w twoich ocenach... Gratulacje - szczery uśmiech zagościł na twarzy wychowawczyni, która zaczęła rozdawać sprawdzian z wypracowania. Dostałam 5+! Dostałam dobrą ocenę! Nie wierzę! W końcu doprowadziłam się do porządku! Wiedziałam, że mi się uda! Mama będzie dumna.
- Gratuluję - Luke odwrócił się do mnie.
- Dzięki - uśmiechnęłam się przyjacielsko. Chłopak odwrócił się, a ja się zarumieniłaś. Michael jednak to zauważył i szturchnął mnie w ramię - No co? - zwróciłam się do niego lecz ten jedynie pomachał głową. Kiedy lekcje się skończyły, spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy.
- [T.I]? - usłyszałam głos blondyna.
- Tak?
- Możemy porozmawiać na osobności? - jego głowa skierowała się w stronę Michaela który stał obok nas.
- Ymmm... Tak, pewnie - przeszliśmy parę metrów by znaleźć się z dala od kogokolwiek.
- Słuchaj... Może miałabyś ochotę wpaść dziś do mnie? Mam wolną chatę, bo starzy wyjechali nad jezioro, co ty na to?
- Wiesz co? Pomyślę, okey? - uśmiechnęłam się.
- Okey, nie ma sprawy - uśmiechnął się, a w następnej usłyszeliśmy alarm szkolny - Luke? Co się dzieje? - spytałam zdenerwowana.
- Nie wiem... - wyszeptał.
- Dzieci! Polowi wychodźcie z budynku szkoły! Prawdopodobnie jest pożar, ale spokojnie! Po prostu wyjdźcie ze szkoły! - historyk próbował nas uspokoić. Chwyciłam mocno Lucasa za dłoń, a ten zacisnął ją jeszcze mocniej. W pewnym momencie poczułam, że robi mi się nie dobrze. Że kręci mi się w głowię i, że zaraz zemdleję. Padłam nieświadomie na podłogę. Niebieskooki uklęknął przede mną i podniósł niczym pannę młodą. Byłam za bardzo osłabiona by zobaczyć dokładne rysy twarzy kogokolwiek.
- [T.I]! - krzyczał Luke do mojego ucha by mieć pewność, że jeszcze jestem przytomna. Wiedziałam co się dzieje, ale nie potrafiłam tego opisać. Czułam się jak w śpiączce, w której mam mgłę przed oczami, słyszę bardzo wyraźnie, a nie mogę nic powiedzieć. Straszne uczucie. Gdybym miała zaraz umrzeć - Odsuńcie się! [T.I] zemdlała! Zrobić miejsce! No ruchy! - wyszliśmy z budynku.
- Co się stało? - zielonooki odnalazł nas w tłumie.
- Nie widzisz?! Ślepy jesteś?!
- Dobra, spokojnie! - niebieskooki położył mnie na trawie. Nachylił się nade mną. Miał robić już sztuczne oddychanie, ale Michael go powstrzymał.
- Chcesz żeby zmarła?
- Dlaczego akurat ty musisz to robić?
- A co? Może ty?
- Prędzej ja niż ty!
- Ej, ej, ej! Chłopcy! Odsuńcie się! - pani pielęgniarka przerwała kłótnie chłopaków i nachyliła się. Zrobiła masaż serca i sztuczne oddychanie. Nie pomogło. Podniosła moje nogi do góry tak samo jak i głowę. Po chwili oprzytomniałam.
- [T.I]! - blondasek przytulił mnie, a ja się zaśmiałam.
- Dziękuję... - szepnęłam mu do ucha i ucałowałam i policzek. Michael widząc to wstał i poszedł do innej grupy młodzieży. Zrobiłam coś źle? Przecież do Luke mnie wyniósł ze szkoły, a nie Mike... Czemu się zdenerwował?

*wieczór*
Do Michael: Hej, możemy się spotkać?
Do Michael: Michael! Odpisz!
Do Michael: Mike... Co zrobiłam źle?
Do Michael: Proszę...
Nic. To, że pocałowałam Luka w policzek? To chyba nie aż takie straszne, prawda? Chociaż sama nie wiem... A może jest zazdrosny? Nie. Mnie i Michaela łączy tylko przyjaźń i nic, a nic więcej. Łzy zebrały się mi się w oczach. Nie wiedziałam dlaczego. Może dlatego, że miałam poczucie winy? Bardzo zależało mi na tym by porozmawiać z zielonookim. Postanowiłam, że pójdę do niego do domu. Zeszłam na dół i założyłam czarne conversy. Oznajmiłam mamie, że wychodzę i opuściłam miejsce zamieszkania. Pokierowałam się do dobrze znanego mi budynku. Zapukałam do drzwi, a w ich progu stanęła mama chłopaka.
- Dzień Dobry, jest Mike? - kobieta przywitała mnie ciepłym uśmiechem, lecz po wypowiedzianych słowach mina zmieniła się na zdziwioną.
- Nie, powiedział, że po szkole idzie od razu do ciebie... - załamałam się. Jak to nie było go w domu? Gdzie znajduje się Michael Gordon Clifford?! Wyrzuty sumienia wzięły górę i rozpłakałam się jak mała dziewczynka. Wybiegłam z terenu posiadłości Cliffordów. Miałam wrażenie, że przeszukałam każdy zakątek miasta. Każdą szczelinę. Na próżno. Do domu wróciłam cała roztrzęsiona oraz ze spuchniętymi oczami od płaczu.
- [T.I]? - spytała z niedowierzaniem mama - Co się stało? - nie miałam siły nic powiedzieć. Po prostu wpadłam w jej ramiona i zaczęłam głośno po raz setny płakać w nadmiernych ilościach. Ryczałam wprost do jej ucha - [T.I]! Uspokój się i powiedz mi co się stało! - próbowała mnie uspokoić, ale nie powiodło jej się to.
- Nie ma go... - ponownie się rozpłakałam.

***

- Hej! - usłyszałam głos blondyna.
- Hej... - szepnęłaś.
- Coś się stało? 
- Michael zniknął...
- Jak to "zniknął"?
- Po prostu... Nie ma go w domu...
- Byłaś u niego?
- Tak! Nie odbiera, nie odpisuje... Zniknął... - miałam ochotę znowu płakać. Niebieskooki zauważywszy to przytulił mnie i potarł dłonią o plecy. Czułam u niego wsparcie. Z każdym dniem czułam, że mogę na niego liczyć. 
- Już dobrze... Posłuchaj... Na rozweselenie mam coś dla ciebie! - uśmiechnął się szczerze - Chodź! - chwycił mnie za dłoń i szarpnął ku górze by pomóc mi wstać. Zaprowadził mnie do sali muzycznej. Wyjął gitarę i kazał usiąść mi na ławce. Wykonałam jego polecenie. Luke usiadł naprzeciwko mnie na krześle i powiedział:
- Napisałem dla ciebie piosenkę. Może masz ochotę posłuchać? - zaśmiał się cicho.
- Pewnie! - uśmiechnęłam się i podparłam dłońmi brodę. Chłopak zaczął grać i śpiewać równocześnie. Przypomniały mi się stare dobre czasy dzieciństwa. W najmniej odpowiednim momencie do klasy wszedł Michael.
- O cholera - szepnęłam. Zielonooki pokręcił głową z bezradnością i wyszedł trzaskając drzwiami - Przepraszam Cię, Luke! - wstałam z ławki i pobiegłam do Clifforda - Mike! Mike, stój! - wołałam. Gdy był w wystarczającej odległości, pociągnęłam go za ramię - Michael!
- Co? - miał łzy w oczach.
- Ty... płaczesz? - nie odpowiedział - Przepraszam cię za to wszystko. Nie chciałam, żeby tak wyszło... - złapałam za jego dłonie patrząc na nie. Rękaw jego bluzy podwinął się, a ja zauważyć mogłam rany po żyletce - Mike? Co to jest? Michael?! Dlaczego?!
- Jedno słowo: Luke - łza spłynęła po jego policzku.
- Michael... Dlaczego to przez Luka?
- Muszę już iść na lekcje... Pa...
- Michael! - zawołałam go puki jeszcze nie odszedł. Chłopak odwrócił się - Musimy porozmawiać... - nie odpowiedział. Zadzwonił dzwonek. Poczułam, że ktoś obwiązuje mnie w talii.
- Hej, piękna... Idziemy?
- Tak... - westchnęłam. Pokierowaliśmy się w stronę klasy. Dziewczyny weszły pierwsze, a za nimi chłopaki. Zajęłam miejsce i czekałam na zielonookiego. Gdy ujrzałam jak wchodzi do pomieszczenia, uśmiechnęłam się mając nadzieję, że się do mnie dosiądzie. Niestety. Usiadł obok Alicji - największej lalusi w szkole. Moja mina zrzędła. Usiadłam bezwładnie na krzesło i rozpakowałam się. Widać było, że Mike i Alka świetnie się rozumieją. Gadają, śmieją się. Tylko pozazdrościć, nie? Blondyn zauważywszy to usiadł obok mnie.
- Proszę odtworzyć podręczniki na stronie 200! - historia, historia, historia... Najnudniejszy przedmiot w całej galaktyce. Zamyśliłam się totalnie. Nie miałam pojęcia o czym jest mowa na dzisiejszej lekcji. Myślałam o piosence, którą napisał dla mnie Luke. O Michaelu... Chyba coś do niego czuję... Albo i do nich? Sama nie wiem... Michael jest delikatny i łagodny, a Luke zawzięty.- [T.I]?
- Tak? - odtrząsnęłam się i wyprostowałam.
- Co ty robisz?
- Nic...
- No właśnie! Nic nie robisz! Uwaga!
- Ale za co?
- Jeszcze się pytasz?!
- Dobra nie ważne... - powiedziałam cicho pod nosem. Mike spojrzał na mnie bez uczuciowo. Pewnie byłam mu obojętna. Muszę z nim porozmawiać. Koniecznie. Dzwonek. Wyszłam z klasy i podeszłam do zielonookiego.
- Michael?
- Przepraszam, nie mam czasu.
- Musimy porozmawiać! - szarpnęłam go za rękaw.
- Słucham.
- Co się z tobą dzieje?
- Ze mną?
- Tak, z tobą...
- Chyba raczej z tobą, dziewczyno! Gdzie jest ta stara [T.I]?! Gdzie?!
- Tu... - szepnęłam.
- Nie! To nie jest ta [T.I] którą pokochałem!
- Co? Kochasz mnie?
- Nie, już nie... - westchnął i odszedł. Za mną stanął Luke i przytulił mnie od tyłu. Wyszarpałam się w uścisku.
- To przez ciebie! - łzy napłynęły do moich oczu - Gdyby nie ty wszystko było by dobrze! - wybiegłam z klasy po czym z budynku. Usiadłam pod drzewem i rozpłakałam się. Po chwili poczułam, że ktoś się dosiada.
- Hej - usłyszałam głos blondyna. Podniosłam głowę i spojrzałam chłopakowi w oczy - [T.I], kocham cię...
- Ja cię też, Luke.

wtorek, 12 maja 2015

Ashton :p

- Hej, [T.I]! - usłyszałaś przez słuchawkę telefonu swoją przyjaciółkę.
- Hej, [I.T.P]! Co tam?
- A spoczko - zachichotała - Masz może ochotę gdzieś dziś wyjść?
- Proponujesz coś?
- No nie wiem... imprezka?
- Okey, o której i gdzie? - umówiłyście się po czym zaczęłaś się szykować do wyjścia. Wybrałaś czarną sukienkę z różową wstążką. Wzięłaś prysznic i umyłaś włosy. Wysuszyłaś je i zrobiłaś makijaż po czym zjadłaś coś na szybko. Byłaś gotowa po trzydziestu minutach. Przygotowanie się nie zajmowało ci za dużo czasu.
Do [I.T.P]: Hej, jestem gotowa. Już do ciebie idę ;)
Od [I.T.P]: Okey, czekam :D
Do małej torebki zapakowałaś klucze, portfel i telefon. Wyszłaś z mieszkania i pokierowałaś się w stronę domu przyjaciółki. Zegarek w telefonie wskazywał godzinę 20.00. Kiedy znajdowałaś się pod adresem zamieszkania [I.T.P], zapukałaś kilkakrotnie, a drzwi odtworzyły się. W ich progu stał wysoki brunet. Nigdy wcześniej go nie widziałaś. Zarumieniłaś się, ponieważ był bardzo przystojny. Po chwili jednak sielanka się skończyła, ponieważ zaraz za nim stanęła dobrze znana ci dziewczyna.
- O [T.I]! Hej! Jestem już gotowa! Emmmm... Ashton? - zwróciła się do chłopaka - My wychodzimy... Dobranoc - uśmiechnęła się po czym ucałowała go lekko w policzek. Ty jedynie zaprezentowałaś mu szereg białych zębów i odwróciłaś się. Kiedy zmierzałyście w kierunku clubu, dopytywałaś się o chłopaka.
- Kto to?
- Kto?
- No ten chłopak...
- Aaaaa... Mój kuzyn - uśmiechnęła się - A czemu pytasz?
- Nie nic... - przyjaciółka przystała i spojrzała się na ciebie. Poruszała śmiesznie brwiami - No co? - spytałaś.
- Podoba ci się...
- Nie prawda... Po prosu pytam.
- Ta jasneeee... Ja już cię znam [T.I]! Podoba ci się!
- Nawet jeśli to co?
- No nic - zachichotała. Kontynuowałyście podróż. Kiedy znalazłyście się już na miejscu, weszłyście do środka. W powietrzu nosił się zapach alkoholu i tytoniu. Nie lubiłaś takiej atmosfery. Zakręciło ci w się w głowie od za głośniej muzyki - Chodź, pójdziemy do baru - oznajmiła przyjaciółka.
- No, okey... - odpowiedziałaś niechętnie. Usiadłyście przy barze i zamówiłyście drinki. Wypiłaś z niechęcią, jeden za drugim. Po dziesiątej kolejce zbierało ci się na wymioty - Wiesz co? Ja pójdę do łazienki... - poinformowałaś [I.T.P].
- Okey, ja tu będę! - krzyknęła ci do ucha pijana już dziewczyna. Wstałaś z krzesełka i powędrowałaś do toalet. Odtworzyłaś jedną z kabin i zakluczyłaś się w niej. Zaczęłaś zwracać trunek. Tyle pieniędzy w błoto... Po całym procesie wyszłaś i przemyłaś twarz wodą z kranu. Po chwili zauważyłaś w lustrze, że za tobą stoi Ashton. Wzdrygnęłaś.
- Boże, Ash! Zawału bym dostała! - złapałaś się za serce ciężko oddychając. Odwróciłaś się do niego twarzą.
- Też miło cię widzieć - uśmiechnął się pod nosem - Wiesz gdzie jest [I.T.P]? Szukam jej już chyba z dziesięć minut...
- A przy barze sprawdzałeś?
- Tak, chyba pięć razy. Nie ma jej - serce prawie ci stanęło.
- J-j-jak to nie ma? - oparłaś się plecami o zimne kafelki. Zrobiło ci się słabo. Zemdlałaś.
Obudziłaś się w łóżku twojej przyjaciółki. Podniosłaś głowę aby się rozejrzeć. Byłaś sama.
- Ash? - spytałaś cichutko - Ashton? Jesteś tu? Ała... moja głowa - złapałaś się za nią - Co się wczoraj stało? - spróbowałaś się podnieść. Wstałaś z łóżka i pokierowałaś się do drzwi. Odtworzyłaś je i zaczęłaś poszukiwania chłopaka oraz zaginionej dziewczyny. Gdy znalazłaś się już w salonie, zauważyłaś, że [I.T.P] śpi na kanapie, a brunet obok niej. Odetchnęłaś z ulgą. Podeszłaś do brązowookiego i szturchnęłaś go parę razy. Ten odtworzył oczy i uśmiechnął się - I co się szczerzysz? Zawału bym przez was dostała! - szepnęłaś krzycząc.
- Dobrze... Spokojnie... - podniósł się na łokciach - Dobrze się czujesz?
- Jeszcze pytasz?! - wstał z kanapy po czym stanął przed tobą. Złapał za dłonie i przytulił. Mogłaś usłyszeć bicie jego serca - Już wszystko w porządku, wszystko w porządku... - potarł dłonią o twoje plecy.